wtorek, 14 grudnia 2010

Grudniowe zakupy

W ramach szaleństwa przedświatecznych zakupów skusiłam się na dwie próbki bb creamów:


Aloe Sunscreen BB Sample SPF20 PA+(#1, Radiant Skin),
Skinfood Red Bean BB Cream SPF 20PA+ #1 Light Beige



Za niecałe cztery dni dotrą do mnie kosmetyki Lush:

Wziełam cztery popularne szampony w kostce: Seanic, Ultimate Shine, Jumping Juniper oraz Karma Komba, maseczki Herbalism i Mask of Magnaminty oraz peeling Dark Angels.




Zdjecia pochodzą z:
www.wizaz.pl
www.lush.co.uk
www.coreanbb.com.sg

wtorek, 7 grudnia 2010

Multi-Fruit Facial Day Cream

Dziś obiecana recenzja kremu z Lure Beauty.

To, co najważniejsze, czyli skład:
Aloe Vera Gel, Stearic Acid, Glycerin, Cetyl Alcohol, Hydrogenated Polyisobutane,
 Dimethicone, Sodium Alginate, Black Current Extract, Tamarind Extract, Apple Extract, Glycolic Acid, Tartaric Acid, Malic Acid, Carbomer, Panthenol, Guar Gum, Retinyl Palmitate, Herbal Extracts (Ivy and Watercress and Horse Chestnut), Phenoxyethanol, Tocopherol, Glucose, Fructose, Sucrose, Glutamic Acid, Sodium Hyaluronate, Triethanolamine, Fragrant Oil, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Citric Acid.

Wersja bardziej przystępna, z legendą ;-)
żel aloesowy , kwas stearynowy, gliceryna , alkohol cetylowy , uwodorniony poliizobutan,
silikon (nabłyszcza, daje efekt gładkości), alginian sodu , ekstrakt z czarnej porzeczki, ekstrakt z tamaryndowca, ekstrakt z jabłka, kwas glikolowy , kwas winowy , kwas maleinowy , karbomer , prowitamina B5 (nawilża, łagodzi podrażnienia), guma guar, palmitynian retinylu , ekstrakt z bluszczu, rzeżuchy, kasztanowca, fenoksyetanol, witamina E , glukoza, fruktoza, sacharoza, kwas glutaminowy, hialuronian sodu, olejek zapachowy, sorbinian potasu , benzoesan sodukwas cytrynowy (reguluje także pH)


Emolient - długotrwale natłuszczają i nawilżają skórę, zapewniając ochronną warstwę lipidową
Humektant - mają zdolność wiązania i zatrzymywania wody w warstwie rogowej naskórka, co powoduje zwiększenie napięcia, elastyczności oraz stopnia nawilżenia skóry
Konserwant - tu zgodnie z nazwą ;-) 
Srodek zagęszczajacy - nadaje pożądana konsystencję, wpływają na lepkość, rozprowadzanie kosmetyku
Eksfoliant - powoduje złuszczenie komórek warstwy rogowej naskórka, działają jak peeling.
Antyoksydant - niszczy wolne rodniki, chroni kosmetyk przez niekorzystnymi czynnikami środowiska (światło, temperatura itp)
Składniki aktywne - mieszaniny składników danych substancji, wybrane ze względu na korzystne działanie na skórę (nawilżające, przeciwbakteryjne, łagodzące itp)

Małe podsumowanie składu:
- krem na silnie nawilżającej i łagodzącej podrażnienia bazie, jaką jest żel aloesowy
- "wysoko w składzie" mieszanina emolientów i humentantów zapewniająca nawilżenie skóry
- duża ilość składników aktywnych, które przy dłuższym stosowaniu poprawiają kondycję skóry
- obecność kwasów hydroksylowych na dalszych miejscach, co powoduje niezbyt intensywne złuszczanie naskórka, ale bez filtrów się nie obejdzie, co zaznacza na stronie producent.
- silikon - wygładza skórę, zmniejsza lepkość, ułatwia aplikację kolejnych kosmetyków czy makijażu
- zawiera wysoko w składzie glicerynę, która u osób podatnych na zapychanie porów może powodować pogorszenie stanu cery, podobnie silikon oraz stearic acid. Ale jak wiadomo - wszystko należy testować na sobie.

Działanie u mnie:
- nie zapycha, lekko rozjaśnia skórę
- zdarzyło mu się kilka razy zwałkować (być może nałożyłam za dużo)
- pozostawia gładką i miłą w dotyku skórę, wchłania się szybko i do matu
- nie miałam zastrzeżeń co do tego, jak leżały na nim minerały, podczas testowania używałam głównie Lumiere
- używałam go jeszcze przez atakiem zimy, mam wrażenie ze na mrozy mógłby okazać się za lekki

Inne cechy:dla mnie w tej chwili mniej ważne, w tym momencie kieruję się zasadą - po pierwsze nie szkodzić i wybieram kosmetyki głownie ze względu na działanie.

Konsystencja:
jest mało "kremowy", bardziej przypomina gęstą pianę, po nabraniu na palec nie jest jednorodny, widać takie specyficzne "kłaczki" .

Zapach: 
czytałam dość niepochlebne opinie na ten temat i rzeczywiście śmierdzi starą piwnicą, albo innym wilgotnym miejscem ;-) Dla mnie ten zapach nie jest bardzo dokuczliwy, ale może nie powinnam się wypowiadać w kwestiach zapachu, bo węch mam słaby.

Opakowanie:

testowałam próbkę w białym, plastikowym słoiczku. Wydaje mi się, że pełnowymiarowy krem także pakowany jest w plastikowe zakręcane opakowanie. Osoby uczulone na higienę (czyli chyba większość z problemami skórnymi...), wolały by zapewne tubkę lub atomizer.

 Cena:
próbka
0,3oz kosztuje 4,25$, normalne opakowanie 2oz - 22$, ale często widzę na stronie producenta obniżki do 16,85$. Dla studenckiej kieszeni cena dość wysoka, doliczając jeszcze koszty przesyłki z USA. Liczę, że gdy minie sezon zimowy szczęśliwym trafem napotkam go na wizażowym targowisku lub allegro ;-)

 Dostepność:
-
można zamawiać bezpośrednio ze strony producenta, o ile posiada się akceptowaną przez sklep kartę płatniczą.
- na podforum minerałowym wizazu są organizowane wspólne zakupy.

Przy analizie składu korzystałam z:
- podforum Biochemia na Wizazu
- działu Vademecum na BU


środa, 1 grudnia 2010

Kosmetyczny rozkład jazdy... część 3

Witam Was zimowo ;-) Czas na zmiany. Piszę z optymizmem, bo krem który testowałam sprawdził się, poza tym skóra na poprzednim planie pielęgnacji miała się całkiem dobrze.
RANO:
- hydrolat z róży stulistnej
- szybkie serum hialuronowo-olejowe, w proporcjach w zależności od potrzeb.
- na to makijaż mineralny: jako primer Hide a pore Sweetscents i podkład Lumiere, w ciągu dnia matuję się pudrem bambusowym z BU

WIECZOREM:
- mydło afrykańskie z CS - nadal zmywam mineralką, bo wysuszenie jakby mniejsze. Została mi już dosłownie grudka tego mydła, wiec na gwałt myślę nad czymś nowym - na razie mam na oku mydło Aleppo.
- hydrolat
- peeling migdałowy - planuję stężenie 15-20% - to oczywiście jednorazowo w ciągu tych dwóch tygodni
- szybkie serum hialuronowo-olejowe.

CO TYDZIEŃ:
- peeling z bromelainą
- ostatnio prawie nie zdarzały mi się ropne zmiany, wiec planuję wrócić do mechanicznych "zdzieraków", które jakoś wolę. Mam zachomikowaną próbkę drobnoziarnistego peelingu różanego z Mazideł.

MIEJSCOWO"
- tu też bez zmian, bo kosmetyki się sprawdzają: Lerosett, maść ichtiolowa i cynkowa.

TESTOWAŁAM:
- krem Multifruit z Lure Beauty - przeszedł pozytywnie fazę testów, recenzja najprawdopodobniej w piątek ;-)
- ekstrakt z cytryny - przyznam się szczerze - testowałam za krótko, żeby wydać jakąś miarodajną opinię. Rzadziej używałam serum olejowego, bo albo testowałam Multifruita albo się natłuszczałam kremem z lanoliną, wiec nie miałam go gdzie dosypać.

BĘDĘ TESTOWAĆ:
- krem Mineral flowers na dzień z serii Rose and Geranium
- Hide a pore Sweetscents
- prawdopodobnie mydło Aleppo

poniedziałek, 29 listopada 2010

Czekam na wylinkę...

Jako że Święta (mój kwasowy deadline) zbliżają się wielkimi krokami, ukręciłam dziś peeling migdałowy w proporcji 1ml kwasu na 4ml wody destylowanej.  Potraktowałam tą porcję jako wersję próbną, żeby poobserwować, jak na mojej skórze wygląda i ile trwa wylinka.i nałożyłam go tylko na mała powierzchnię policzka, gdzie mam pod skórą dwie mini gule.
Resztę kwasu nałożyłam na dekolt, gdzie królują blizny z październikowego wysypu. Je także postanowiłam zdetronizować do Świąt ;-) Co mnie zdziwiło - pieczenie skóry było bardziej dokuczliwe na dekolcie, niz na twarzy, choć oba rejony były tak samo przygotowane tonikiem migdałowym. Skóra twarzy lekko zbladła pod wpływem kwasu, czego nie zauważyłam na dekolcie.
Całość zmyłam nagietkowym mydłem i posmarowałam niezastąpionym kremem z lanoliną made by Rossmann.
I czekam na wylinkę ;-)

piątek, 26 listopada 2010

Skwasiłam się w ten weekend :-)

Nie chodzi bynajmniej o humor, który ostatnio mi dopisuje. Zrobiłam mianowicie (już trzecią w mojej karierze) porcję toniku z kwasem migdałowym o stężeniu 5%. Widzę poprawę na lepsze, dlatego jeśli tylko zbiorę się na odwagę i znajdę tydzień, w którym będę mniej wychodzić do ludzi zaaplikuję sobie wyższe stężenie tego cuda.
Wymienię, co zauważyłam dotychczas:
- cera jest rozjaśniona, ujednolicona
- bledną blizny i przebarwienia
- przetłuszczenie jest mniejsze
- lekko ściąga pory
- wszelkie wypukłe blizny, zagojone krostki stają się mniej wyczuwalne pod palcami


Składniki:
- kwas migdałowy - dostępny w sklepach z naturalnymi kosmetykami
- kwas hialuronowy/hydromanil - j.w
- woda destylowana lub oczyszczona - destylowana dostępna na stacjach benzynowych (podobno sprzedawana w kanistrach, ale nie jestem pewna), oczyszczona - w niektórych aptekach (preferuję oczyszczoną, bo jest dopuszczona do obrotu jako składnik leków i sprzedawana w mniejszych opakowaniach - płacę ok. 3zl za 250ml)
- konserwant - jeśli chcemy zrobić większą porcję, ja nie używam bo robię tonik na bieżąco.


Lista sprzętu
Wygląda imponująco, ale po moich modyfikacjach wiekszość przedmiotów znajdziemy w domu.Potrzebna nam:
- zlewka - spokojnie można zastąpić ja innym naczyniem, byle by było szklane, np. słoiczkiem,
- zlewka do odmierzana składników płynnych - każdorazowo kupuję w aptece sterylna strzykawkę 5ml, kosztuje   grosze, a wydaje mi się wygodniejsza w użyciu (szczególnie w nabieraniu HA)
- plastikowa miarka do odmierzenia kwasu - można posłużyć się miarką dołączona do syropów czy      antybiotyków w zawiesinie, ja nabyłam w IKEA zestaw czterech miarek za niecałe 3zł i jestem z nich bardzo  zadowolona
- bagietka szklana - zamówiłam z mazideł, bo nie miałam pomysłu czym ja zastąpić. Odradzam używanie    metalowych łyżeczek - mogą wejść w reakcje z kwasem.
- buteleczka z ciemnego szkła o pojemności co najmniej 20ml z zakrętką, na przykład po hydrolacie,
- papierek wskaźnikowy - zwykle wystarcza mi jeden,
- soda oczyszczona - zwykła, kuchenna, do nabycia w każdym spożywczaku.

Wykonanie:
- higiena ponad wszystko:  myjemy detergentem i dezynfekujemy spirytusem wszystkie szklane przyrządy: butelki, zlewki, bagietkę i pozostawiamy do odparowania spirytusu.
- zlewkę wstawiamy do miseczki z gorącą wodą
- do zlewki odmierzamy 15ml wody destylowanej
- dodajemy 1,25ml kwasu migdałowego
- energicznie mieszamy do rozpuszczenia się kryształów
- dodajemy 3,6ml kwasu hialuronowego i znów mieszamy
- odcinamy tak z ćwiartkę papierka i za pomocą pesety namaczamy go w toniku
- porównujemy otrzymaną barwę ze skala pH, dostępną na przykład tu: http://mazidla.com/index.php?option=com_content&task=view&id=44&Itemid=2
- dodajemy niewielkie ilości sody i sprawdzamy pH kolejnym kawałkiem papierka - kosmetyk jest gotowy, gdy osiągnie pH równe 4 (sody idzie naprawdę niewielka ilość - dwa, trzy razy tyle ile mieści się na końcu zapałki)
- po ostygnięciu przelewamy do butelki (najlepiej podpisanej) i przechowujemy w lodówce
- w opcji bez konserwantu tonik należy zużyć do 2tygodni od zrobienia.

Zastosowanie:
- wacikiem nasączonym hydrolatem przemywać twarz raz dziennie, najlepiej na noc. Po odczekaniu 15-20minut można nałożyć na twarz krem nawilżający.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Listopadowe zakupy

W ciągu dosłownie kilku dni odrobiłam dość długi post zakupowy. Nabyłam:

 pędzel long handled kabuki firmy Sunshade

krem na dzień Rose and Geranium firmy Mineral Flowers
primer mineralny Hide a pore firmy Sweetscents




RECENZJE JUŻ WKRÓTCE :-)

poniedziałek, 15 listopada 2010

Kosmetyczny rozklad jazdy... cd.

Ciąg dalszy poszukiwań zestawu idealnego... Z ostatnich testowanych rzeczy niestety nic nie sprawdziło się na tyle, by zostać w planie na stale. A wiec po kolei:
RANO:
- hydrolat miętowy
- szybkie serum hialuronowo-olejowe, w proporcjach w zależności od potrzeb.
- na to makijaż mineralny: jako primer mazidłowy jedwab w proszku i podkład Lumiere, w ciągu dnia matuję się pudrem bambusowym z BU

WIECZOREM:
- mydło afrykańskie z CS - zostaje do czasu znalezienia jakiegoś godnego następcy, z tą różnica że zmywam je wodą mineralną.
- hydrolat/ tonik migdałowy 5% - w najbliższych dniach planuję przewagę toniku, bo do Bożego Narodzenia mam w planach dwukrotne potraktowanie skóry wyższymi stężeniami migdała i chcę skórę przygotować.
- szybkie serum hialuronowo-olejowe.

CO TYDZIEŃ:
- peeling z bromelainą

MIEJSCOWO"
- tu też bez zmian, bo kosmetyki się sprawdzają: Lerosett, maść ichtiolowa i cynkowa.

TESTOWAŁAM:
- olejek rossmanowy - niestety zostaje tylko w charakterze "zmywacza" awaryjnego: na wyjazdach czy w przypadku niespodziewanego wykończenia dyżurnego kosmetyku. Ma wiele zalet: tani, wydajny, łatwo dostępny, nie zapycha. Z wad: u mnie jakoś średnio radził sobie ze zmyciem makijażu mineralnego (bywało, ze wacik z hydrolatem coś jednak z twarzy"zbierał" po umyciu buzi), sama konsystencja tez mnie nie zachwyciła, nie wiem jak to określić, czasem kosmetyk niby przyzwoity, ale brakuje mu "tego czegoś"
- niacynamidtu jestem stanowczo na nie, wysypało mnie po nim na policzkach podskórnymi gulami, których nie mogę wytłumaczyć w żaden inny sposób. Dodany do serum powodował jego wałkowanie na twarzy.

BĘDĘ TESTOWAĆ:
- krem Multifruit z Lure Beauty 
- ekstrakt z cytryny z Mazideł

poniedziałek, 8 listopada 2010

Givaway u Cammie

Autorka jednego z moich ulubionych blogów urodowych przygotowała niespodziankę dla swoich czytelników. Jest możliwość wygrania dwóch zestawów kosmetyków.

Pierwsza nagroda: zestaw kosmetyków Inglot:

 - paletka Freedom złożona z trzech cielisto - brązowych matów
- róż nr 97
- lakier nr 720, matowy, jeśli nakładany jest samodzielnie, nabierający blasku po pociągnięciu jakimkolwiek bezbarwnym topem
- Breathable Top Coat O2M
- miniaturowy zmywacz do paznokci
- składany grzebyk do rozczesywania rzęs  - miałam zamiar go kupić, ale a nuż mi sie poszczęści ;-)

Druga nagroda: EDM, Essie i E.L.F czyli zestaw trzech E ;-)

 - róż Everyday Minerals w odcieniu Pink Ribbon
- lakier Essie w odcieniu Ballet Slippers
- błyszczyk E.L.F. Super Glossy Lip Shine SPF 15 w odcieniu Pink Kiss







Zasady są proste, aby brać udział w losowaniu kosmetyków, trzeba być publicznym obserwatorem bloga, swoje szanse można także zwiększyć dodając notatkę na swoim blogu oraz dodanie blogu Cammie do blogrollu, co uczyniłam jakiś czas temu. Losowanie w Mikołajki.
Zachęcam do zabawy ;-)

czwartek, 4 listopada 2010

Same dobre wieści kosmetyczne

Oj, szykuje sie testowanie nowych kosmetyków ;-)
Chyba właśnie udało mi sie nabyć drogą wizażowej wymiany próbkę kremu Multifruit z Lure Beauty. Nie ukrywam, ze wiążę z nim duże nadzieje, bo ostatnio trudno mi dobrać cokolwiek nawiżającego bez ostrego oporu ze strony mojej cery. Dodawanie niacynamidu do mojego serum skonczyło się przykrymi skutkami - leczę cztery (!) podskórne gule na policzku. Po odstawieniu go nie doszła ani jedna kolejna, wiec winowajca był latwy do znalezienia.
Oprócz tego wejdę w posiadanie rozświetlacza (mojego pierwszego) Stardurst firmy LiliLolo. Nie wiem jak będzie się sprawował na mojej skłonnej z natury do blasku cerze, czas pokaże ;-)
Kolejną firmą, której produkty będę miała okazję przetestować będzie Lush. Tż przebywający obecnie na wyspach zgodził sie przekroczyć progi tego sklepu (nie bez oporu, bo to babski sklep...) i zakupić kilka drobiazgów. Bedziemy widzieć sie dopiero w grudniu i dopiero wtedy dostanę swoje cudeńka, uznałam że nie ma sensu wysyłać ich wcześniej pocztą, bo raz że potrzebuję czasu żeby sie wczytać w wizażowy wątek Lusha i zdecydować co wybieram a dwa na razie mam dużo rzeczy do testowania.

poniedziałek, 1 listopada 2010

A jednak dziala... czyli szybki post o paście cukrowej

Nie mialam w planach niczego nowego dziś zamieszać, ale muszę sie podzielić swoim dzisiejszym osiągnieciem ;-) Pastę cukrową próbowałam zrobić jakies kilkanaście  razy, na przestrzeni około dwóch lat. Otoczenie miało niezły ubaw, nawet siostra, często skłonna brać udział w moich eksperymentach powiedzała pas. Próba rozprawienia sie z włoskami za pomocą cukru jest jak próba wbicia gwoździa poduszką, stwiedziła i wyciągała z szafy z swój niezawodny depilator. Szcześciara, nie musiała sie później rozprawiać z wrastającymi włoskami...
Ja zostałam przy kremie depilującym i goleniu w podbramkowych sytuacjach.

Aż do dzis... Cierpiąc na nadmiar czasu (a raczej wyszukując sobie zajęć przed środowym kolokwium..), wyciągnełam z czeluści kuchennej szafki aluminiowa miskę z rezultatem moich ostatnich prób zrobienia pasty... Właściwie miałam ją odmoczyć, ale jakoś tak dolałam troche wody i postawiłam na kuchence. Tym razem zdjełam ją gdy była dużo bardziej płynna niż podczas poprzednich prób.Zostawiłam w spokoju do ostygnięcia, bo tyle oparzeń skóry ile zaliczyłam przy paście uczą ostrożności nawet najbardziej opornego studenta.
W miedzyczasie pociełam nielubiane zółte skarpetki, jak sie okazało niepotrzebnie.
Gdy pasta przestygła nałozyłam sobie taka sporą kapkę na którę przedramienia, pociągnełam zdecydowanie i ... szok!!! Na skórze został pusty placek.
Nietrudno sie domysleć jak wyglądała moja kolejna godzina. Ku uciesze współlokatorki, która akurat wróciła z domu usadowiłam sie na biurku i pod lampką do czytania testowałam pastę na wszelkie sposoby. Wielkość kuleczki, czas ugniatania jej w dłoniach, grubość rozsmarowanej na skórze warstwy, kierunek nakładania...
W  najbliższym czasie postaram sie zebrać te wszystkie obserwacje i się z wami nimi podzielić.
PS. Zużyłam dzis całą pastę, ale mam nadzieje że uda mi sie zrobić kolejna porcję bez problemu...

niedziela, 31 października 2010

Plan pielęgnacji

Oto mój obecny kosmetyczny rozkład jazdy:
RANO:
- Hydrolat miętowy z Mazideł

WIECZÓR:
- Mydło afrykańskie - przez całe wakacje służyło mi doskonale, teraz po zmianie miejsca zamieszkania i wody wydaje sie troszeczke za ostre i zaczyna mi robić suche skórki.
- Hydrolat miętowy/tonik migdałowy 5% 
- Szybkie serum: kwas hialuronowy/wybrany olej - jako że mam jeszcze nieduże doświadczenie w robieniu mazideł na codzień używam takiego właśnie serum. W zależności od aktualnych potrzeb skóry mieszam w zagłebieniu dłoni różnie proporcje obu tych składników i nakładam na twarz. Bazowo stosuję olej brzozowy, w przypadku podrażnień zamieniam na tamanu.
- Rossmanowy krem z lanoliną - w przypadku, gdy wyjda mi na wierzch suche skórki.

CO TYDZIEŃ:
- Peeling z bromelainą

NIESPODZIANKI
- z rdzeniem - zestaw: Maść ichtiolowa w celu wyciągniecia delikwenta na powierzchnię skóry plus maść cynkowa na zasuszenie miejsca po jego delikatnym usunieciu (usuwam przez nakłucie sterylną igielką małego kalibru,  tylko o ile rdzeń jest na wierzchu i mam w planach wyjscie miedzy ludzi)
- bez rdzenia - punktowo maseczka Lerosept - nie mam pojęcia na jakiej zasadzie(bo skład prościutki:  maroccan Lava Clay, aqua) ale naprawde działa. Mam odlewkę od siostry, która kładła ją na calą twarz, twierdząc ze jest dobra. Podchodziłam sceptycznie, dopoki (prawie siłą ;-)) nie nałożyła mi jej na kwadrans na tworzącą sie podskórną gulę. Efekt - średnica guli zmniejszyla sie o jakies dwie trzecie.

FAZA TESTÓW
- olejek do mycia Rossmanowy - testuję bo szukam jakiego tańszego i łatwiej dostępnego zamiennika mydła afrykanskiego. Kupiłam małe opakowanie zachecona opiniami na KWC, dotychczas jakos mnie nie zachwycil, ale nie przesądzam przed upłynieciem jakis dwóch tygodni stosowania.
- Niacynamid (witamina B3) - nabyłam podczas ostatniego zamowienia z Mazideł. Dotychczas pokusiłam sie o wzbogacenie nim szamponu, ale chyba dodalam za duzo, bo włosy wydawaly sie podsuszone oraz mojego serum olejowo-hialuronowego i tam był calkiem ok.

poniedziałek, 25 października 2010

A wszystko zaczeło sie od wizażu....

Na pytanie, dlaczego piszę powinnam odpowiedzieć właśnie tak - wszystko zaczęło sie od wizażu.... Trafiłam na ten portal ponad cztery lata temu i wsiąkłam. Najpierw tylko obserwowałam, póżniej były kolejne stopnie wtajemniczenia: bardziej świadomy dobór ubrań, studiowanie etykietek na kosmetykach pod względem składu, przejście na makijaż mineralny i wreszcie samodzielne kręcenie kosmetyków.
Gdy zaczełam natrafiać na coraz wiecej blogów o tej tematyce sama zapragnełam sie podzielic swoimi doświadczeniami i oto jestem.
Nie znajdziecie tu raczej zbyt wielu recenzji kosmetyków kolorowych ani swatchy, bo znam wiele bloggerek które prowadzą takie blogi i robia to naprawdę świetnie. Moim celem jest znalezienie takiego planu pielegnacji, które będą sie sprawdzały w pielegnacji trudnej, podatnej na zapychanie cery.
Oprócz tego powoli nawracam się na minimalizm, dążę do stworzenia kosmetyczki w której nie ma produktów zbednych, kupionych pod wplywem impulsu, reklamy czy mody. Przekonałam się do kosmetyków tanich, o prostych składach, polskich, często niedocenionych firm.