poniedziałek, 29 listopada 2010

Czekam na wylinkę...

Jako że Święta (mój kwasowy deadline) zbliżają się wielkimi krokami, ukręciłam dziś peeling migdałowy w proporcji 1ml kwasu na 4ml wody destylowanej.  Potraktowałam tą porcję jako wersję próbną, żeby poobserwować, jak na mojej skórze wygląda i ile trwa wylinka.i nałożyłam go tylko na mała powierzchnię policzka, gdzie mam pod skórą dwie mini gule.
Resztę kwasu nałożyłam na dekolt, gdzie królują blizny z październikowego wysypu. Je także postanowiłam zdetronizować do Świąt ;-) Co mnie zdziwiło - pieczenie skóry było bardziej dokuczliwe na dekolcie, niz na twarzy, choć oba rejony były tak samo przygotowane tonikiem migdałowym. Skóra twarzy lekko zbladła pod wpływem kwasu, czego nie zauważyłam na dekolcie.
Całość zmyłam nagietkowym mydłem i posmarowałam niezastąpionym kremem z lanoliną made by Rossmann.
I czekam na wylinkę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz