sobota, 17 marca 2018

Refleksje urodzinowe

Jutro świętuję, dziś miałam czas na lenistwo i swobodnie dryfowanie po internecie. Podsumowując tą długą wędrówkę doszłam do wniosku, że czas uświadomić sobie, że moim problemem jest trądzik dorosłych. Niby trądzik to trądzik, ale to nie tylko kwestia nazewnictwa, za tym rozpoznaniem idą konkretne fakty:
- najbardziej charakterystyczna lokalizacja zmian to dolna część twarzy - broda, żuchwa, mogą schodzić na szyję, uszy, dekolt. I mają tą przypadłość, że długo nie mogą się wyklarować - tkwią sobie głęboko w skórze, niesamowicie boląc przy dotyku, nie chcą się dać wywabić na powierzchnię maścią ichtiolową (trik, który udawać się przy trądziku młodzieńczym), zostawiają przebarwienia pozapalne
- będzie zaostrzał się i wyciszał wedle własnej pokrętnej logiki - więc kolejną stratą czasu jest wieloczynnikowa analiza, co zaszkodziło tym razem, z uwzględnieniem ile razy dotknęłam twarzy,  fazy księżyca, stężenia smogu w powietrzu i jakości wody w mieście które odwiedziłam na dwa dni.
- nasila się pod wpływem stresu, szeroko pojętych zaburzeń hormonalnych, niezdrowej diety
- no właśnie dieta... ja bym to podsumowała tak, że niezdrowe żarcie stan skóry pogarsza, ale zdrowe niestety nie wyleczy. Oczywiście przerobiłam temat sumiennie i na własnej skórze - współpraca z jedną z popularnych dietetyczek pozostawiła we mnie mieszane uczucia - dostałam smaczną dietę z przepisami które jeszcze nie raz wykorzystam, która poprawiła mi ogólne samopoczucie, wzmocniła paznokcie, ale główny problem pozostał bez choćby tendencji do poprawy, dodatkowo deklarowany stały kontakt mailowy był delikatnie mówiąc słaby - przemilczanie kwestii tego, co z diety wykluczamy, jednozdaniowe odpowiedzi bez jakiejkolwiek interpunkcji. Zabrnęłam w ślepą uliczkę, dość kosztowną zresztą
- zalecane postępowanie to dokładne oczyszczanie skóry, balansowanie między złuszczaniem
a nawilżaniem skóry, tak aby skóry nie rozjuszyć kwasem/retinoidem, a jednocześnie utrzymać w ryzach nadmierną keratynizację skóry i zatykanie porów. Nie będę robić w kosmetyczce rewolucji, ale na pewno muszę zintensyfikować kwestię złuszczania
- nie da się go wyleczyć, więc nie ma sensu wpisywać w wyszukiwarkę frazy "wygrałam
z trądzikiem" i czytać historii o cudownym ozdrowieniu po zastosowaniu maseczki aspirynowej/oleju pichtowego/kolejnego antybiotyku - niepotrzebne skreślić (wyszukiwarka wypluwa 129 tysięcy wyników. Z jednej strony perspektywa dołująca, a z drugiej pozwala oswoić temat i realistycznie ustawić sobie oczekiwania. Przestać dumać, co robię źle, uznać że pewne rzeczy po prostu nam się zdarzają.

Kończę, aby jutro... 

Wstać rano, zrobić przedziałek i się odpieprzyć od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo, 
nie ustawiać sobie za wysoko poprzeczki i narzucać planów, którym nie można sprostać. 
Bez egoizmu, ale bardzo starannie, dbać o siebie i swoje własne uczucia (W. Osiatyński).