czwartek, 1 grudnia 2011

Olej sesa – krótkie sprawozdanie po miesiącu kuracji.


Dzisiejsze olejowanie można nazwać jubileuszowym J. Olej sesa zakupiłam dokladnie miesiąc temu i stosowałam systematycznie dwa razy w tygodniu. Przygodę z olejowaniem zaczynałam od oleju kokosowego oraz rycynowego i mając porównanie z nimi na pewno nie żałuję zakupu. Za miesiąc zapewne uzupełnię relację ;-)
- olej jest przyjemny w użyciu –  po podgrzaniu ma płynną postać, lekko zielonkawy kolor i lekko kadzidlany zapach
- dość wysoką cenę olej rekompensuje jego wysoka wydajność – przez miesiąc zużywam troszkę mniej niż połowę buteleczki (ok. 3 łyżeczki na jedno użycie)
- nie ma problemu ze spłukiwaniem oleju, u mnie zazwyczaj wystarczy jedno mycie szamponem Baby Dream
- po wysuszeniu włosy łatwo się rozczesują, mimo stosowania bezsilikonowej pielęgnacji
- całkowicie ustały moje kłopoty z swędzeniem i łuszczeniem się skóry głowy oraz łupieżem
- zauważylam mniejszy problem z elektryzowaniem się, co jest moją coroczną zmorą w okresie grzewczym
- na pewno nabrały blasku, nie zauważylam zmiany koloru włosów na ciemniejszy, choć nie miałabym nic przeciwko temu ;-)
- nie uniknełam jesiennego wypadania włosów, ale to było do przewidzenia biorąc pod uwagę tak krótki czas użycia sesy
- niestety sesa prawie nie wpłyneła na stopień przetłuszczania się włosów, wciąż myję je codziennie, choć muszę przyznać że kilka razy przyglądając się włosom wieczorem zaświtała mi taka myśl że wyglądają jeszcze całkiem dobrze J