wtorek, 10 maja 2011

Pasta cukrowa

Najtrudniejsze czyli przepis

Przepis brzmi banalnie – podgotować trochę cukru zalanego wodą i sokiem z cytryny…  Raczej nie da się nic w nim popsuć ;-) Cała trudność polega na wyczuciu chwili, kiedy pasta jest gotowa i należy ją zdjąć z ognia. Jeśli chodzi o proporcje, podaje je orientacyjnie, bo dodając wody lub ją odparowując z każdego przepisu dostępnego w sieci powinna wyjść.
Wiec do dzieła – przygotowujemy sobie garnuszek lub miskę aluminiową, wsypujemy do niej dwie trzecie szklanki cukru, jedną trzecia szklanki wody oraz wyciskamy mniej więcej ćwiartkę cytryny. Stawiamy naszą mieszaninę na średnim ogniu, po minucie – dwóch cukier się rozpuści a od dna zaczną odrywać się pęcherzyki. Ustawiamy płomień tak, żeby pasta nam nie wykipiała, mieszamy i obserwujemy. Na początku pasta jest lejąca jak woda i bezbarwna, później barwa przechodzi w jasnożółtą aż do bursztynowej.

Po czym poznać, że pasta jest gotowa?
Potrzebujemy gładkiej, suchej powierzchni –najlepiej spodek lub talerzyk. Nabieramy na łyżkę troszkę pasty i nakrapiamy na powierzchnię. Czekamy chwilkę aż ostygnie (najlepiej na ten czas zdjąć pastę z ognia, żeby się nie przegotowała) i próbujemy dwoma palcami próbujemy ja oderwać. Jeśli pasta:

- na palcach zostanie nam kleista warstewka, a reszta zostanie na talerzyku – jest dużo za wcześnie, gotujemy dalej i po pewnym czasie znów sprawdzamy
- oderwiemy większość pasty, ale próba uturlania się kulki spełza na niczym, bo pasta skutecznie oblepia palce – gotujemy dalej, ale czujnie ;-)
- oderwiemy większość pasty, uda się uturlać kulkę, która po chwili matowieje w palcach to jest właśnie ten moment ;-) pasta odchodzi od palców, daje się rozciągać.
- oderwiemy kulkę bez trudu, na talerzu nie zostanie nic, ale masa przy próbie wyrabiania staje się twarda jak kamień, a przy rozciąganiu pęka – za dużo wody odparowało i jest przegotowana. Taką pastę da się uratować, dodając do niej dwie – trzy łyżki wody i znów gotować starając się uchwycić moment zdjęcia pasty z ognia.
Gotowa pasta ma zwykle odcień bursztynowy, ale lepiej nie kierować się jej kolorem, bo ten zależy od ilości soku z cytryny. Jeśli wkropli się go trochę więcej niż zwykle, pasta będzie bledsza, a po wyrobieniu prawie biała.
 



Sposób użycia

 Pastę studzimy – jeśli nam się spieszy można wystawić ją za okno, jeśli nie -  po prostu odstawiamy z ognia. W miarę stygnięcia pasta twardnieje tak, że nie można oderwać od zanurzonej w niej łyzki – wiec lepiej ją wyjąć zawczasu ;-)
Podobnie jak do depilacji woskiem, włoski muszą być lekko odrośnięte – 3- 4 mm wystarcza. Depilujemy suchą skórę, najlepiej nie balsamowaną przez ostatnie kilka godzin.
Jeśli podczas studzenia pasta nam stwardnieje za bardzo – wkładamy ją do ciepłej kapieli wodnej. Nabieramy łyżką do ręki kulkę – dla początkujących wielkości winogrona, później każdy wyczuwa jaką kulką najlepiej się pracuje. Kulkę wyrabiamy, najpierw turlając szybko w dwóch dłoniach, później rozciągając. Dalej postępowanie jest proste – nakładamy na powierzchnię, którą chcemy wydepilować i zrywamy zdecydowanym ruchem. Kulkę rozciągamy na skórze tak, żeby tworzyła cieniutką warstewkę.




 
Najważniejsza zasada:
 pastę nakładamy odwrotnie niż wosk, czyli pod włos a zrywamy z włosem!!!

 Możliwe problemy:
  pasta zdjęta z ognia o czasie ciężko się wyrabia, jest dość twarda (ale matowieje i jest plastyczna), ciężko ją rozciągnąć – możliwe, że jest za zimno w pomieszczeniu, przed użyciem można chwilkę potrzymać kulkę w ręce
pasta po kilku zerwaniach przestaje wyrywać włoski, rzednie, lepi się do skóry – za ciepło w pomieszczeniu.
podczas wyrabiania oblepia całe dłonie – pasta może być niedostatecznie wystudzona.
 

Po depilacji

 Resztki pasty ze skóry zmywamy ciepla wodą. Jeśli skóra jest zaczerwieniona, dobrze nałożyć na nia jakiś łagodzacy specyfik – Alantan, Ja nakładam olej tamamu z domieszką alantanu.
Jeśli zostanie nam pasta, spokojnie można ją przechowywać przez kilka miesiecy.

Zalety tej metody:
 tania(przynajmniej była przed podwyżkami cukru…)
 mniej bolesna niż depilator czy wosk
 uniwersalna – można stosować na wszelkie owłosienie ;-)
 odpowiednia dla osób, które nie mogą stosować wosku na ciepło z powodu kruchych naczyń krwionośnych
  nie nasila aż tak jak depilator problemu wrastania odrastających włosków.

Wady:
 
największą wadą jest jest czasochłonność – wraz z nabyciem wprawy czas samego gotowania to jakieś 10minut (ale mimo stosowania się do przepisu co jakiś czas pasta nie chce wyjść..), u mnie obie pachy zajmują jakies 10 – 15min, łydki nawet do godziny.
 włoski musza być zapuszczone do odpowiedniej długości
 jeśli ktoś ma bardzo nasiloną tendencję do wrastania włosków, może nabawić się stanów zapalnych i blizenek
 przy pierwszych próbach z pastą wszystko w domu się lepi :D

3 komentarze:

  1. Bardzo pomocny post! Ale ja wybieram wosk / depilator, nie chciałoby mi się bawić z tą pastą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Używałam depilatora i chętnie bym przy nim została, ale niestety nie mogłam opanować stanów wrastania włosków.. Pasty używa sie zgodnie z kierunkiem rośnięcia włosów i chyba to sprawia że aż takich problemów nie ma - odpukać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER BLOG! zapraszam na blog o domwych zabiegach SPA

    http://raj-dla-ciala.blogspot.com/

    "raj dla ciała to działa!" -to blog o domowych zabiegach SPA w większości przetestowanych przez autorkę (czyli przezemnie;) Znajduję się tutaj dużo ciekawostek, nowinek oraz mnóstwo sprawdzonych porad!
    Nie czekaj stwórz dla swojego ciała swój własny raj i relaksuj się w swoim własnym SPA.

    OdpowiedzUsuń