Wracam po długiej przerwie, spowodowanej to awariami komputera, to walką z kolejnymi zaliczeniami, to brakiem organizacji (z czym oczywiście walczę ;-)) Zaczynam od planu pielęgnacji - można by powiedzieć, że zaszła mała rewolucja, bo wprowadziłam gotowy krem oraz żel do twarzy. Nie jest to absolutnie powrót do drogeryjnych "śmieciowych" kosmetyków, teraz już wybieram je świadomie, wiedząc już, co może mi potencjalnie zapchać czy podrażnić.
RANO:
- Hydrolat miętowy
- Krem redukujący podrażnienia Ziaja Med - sięgnęłam po niego z dwóch powodów: dotychczasowe serum przestawało radzić sobie z moja skórą, coraz słabiej się wchłaniało - mimo różnych kombinacji z proporcjami, wstawałam rano z bardzo tłustą skóra. Oprócz tego podrażnił mnie hydrolat z róży stulistnej i potrzebowałam czegoś na szybko do zmniejszenia rumienia i swędzenia. Żmudny przegląd KWC wskazał wlaśnie ten krem i rzeczywiście nie mogę narzekać.
- na to makijaż mineralny: jako primer Hide a pore Sweetscents i podkład Lumiere, w ciągu dnia matuję się pudrem bambusowym z BU
WIECZOREM:
- żel antybakteryjny Ziaja Med - kupiłam zachęcona działaniem kremu z tej serii, na razie mam go za krótko, żeby go ocenić, ale zapowiada się dobrze.
- hydrolat miętowy
- krem Redukujący podrażnienia Ziaja Med
CO TYDZIEŃ:
- jako peeling stosuję ekstrakt z ananasa - moje odkrycie biochemiczne o którym jeszcze napiszę.
MIEJSCOWO:
- tu też bez zmian, bo kosmetyki się sprawdzają: Lerosett, maść ichtiolowa i cynkowa.
TESTOWAŁAM:
- krem Mineral Flowers dla cery tłustej - pachnący, przyjemny krem, niestety miałam wrażenie, że mnie zapycha, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że szkodzi mi Caprylic Trigliceryde.
BĘDĘ TESTOWAĆ:
- a raczej wciąż testuję produkty Lusha. Zarówno maseczki jak i peeling nie nadają się do bardzo częstego użycia na mojej skórze, wiec silą rzeczy testowanie idzie wolno.